******
Po prostu w coś brnę, dokądś gnam i nie rozpoznaję po drodze znaków
ostrzegawczych. Tak bardzo pragnę, że nie rozpoznaję! Ktoś mi mówi: „Nie
chcę, nie dbam, żartuję!”, a ja po prostu nie słuchałam, nie słyszę.
Albo słyszę: „Kocha, lubi, szanuje”. Potem pojawiam się w punkcie
wyjścia, na jakiejś pustej stacji, zaryczana, pokaleczona, z bałaganem w
sercu jak w tobołku u Cyganki i… brnę w następne nieszczęście
Nienawidziłam swojej bezradności.
Nienawidziłam pragnienia,
aby mój ból ukoił mężczyzna,
który go zadał.
Po prostu prawda boli, każdy się jej boi.
Najgorsza jest chwila, gdy zdaje się nam, że już po sprawie.
Ale wszystko wraca i za każdym razem zapiera nam dech
******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz