czwartek, 6 marca 2014

Klnę, bo boli. Płacze, bo nie daje już sobie rady.

Przychodzą. Pojawiają się w sumie znikąd. Stają przed nami i nieproszeni wchodzą do naszego świata. Zaczynają mieszać nam w głowach, a później jeszcze i w sercach. Wywracają całe nasze życie do góry nogami, zmieniają nas, sprawiają, że wszystko staje się zupełnie inne. Przyzwyczajają nas do siebie, rozkochują. Sprawiają, że cały świat zawiera się w literach ich imion, a cały nasz światopogląd nastawiony jest tylko i wyłącznie na nich. Wkładają w nas szaleństwo, ekspresje, radość, miłość. Są przy nas chwilę, może dwie. A później odchodzą. Już wcale nie patrzą na to co poczujemy. Wypruwają nasze serca, a w ich miejsce wpychają sterty tęsknoty i żalu. Znikają. Z dnia na dzień. Tak po prostu i już nie ma ich. I jeszcze bezczelnie żądają aby o wszystkim zapomnieć. Tylko jak? Przecież swoją obecnością pozmieniali wszystko. My kochaliśmy ich i kochamy dalej, do szaleństwa













Coraz cięższy oddech, coraz rzadsze bicie serca. Cisza wokół, tylko ja i nasze wspomnienia. Czekam na ten czas. Czekam, aż nagle wszystko się uspokoi, czekam na wieczny sen.









Ostatnio coraz częściej wracasz do mnie myślami. Powinnam już dawno o Tobie zapomnieć. Nie mogę pozwalać Ci na takie nagłe powroty. Niszczysz tym wszystko. Niszczysz to co przez długi i trudny czas układałam sama.

 Proszę Cie wróć, bo chociaż staram się żyć normalnie, to bez Ciebie nie potrafię.












Najgorszy jest moment, w którym czekasz na coś i tak boleśnie nic się nie dzieje. I prawdopodobnie nic się nie wydarzy. A mimo to Ty nie potrafisz przestać czekać.





skręcam się z bezsilności, wije się z bólu, gryzę wargi, na rękach świeże blizny, płacz w autobusie, łzy w oczach non stop i zero pomocy ze strony kogokolwiek.








DOBRANOC.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz