Przychodzą. Pojawiają się w sumie znikąd. Stają przed nami i nieproszeni
wchodzą do naszego świata. Zaczynają mieszać nam w głowach, a później
jeszcze i w sercach. Wywracają całe nasze życie do góry nogami,
zmieniają nas, sprawiają, że wszystko staje się zupełnie inne.
Przyzwyczajają nas do siebie, rozkochują. Sprawiają, że cały świat
zawiera się w literach ich imion, a cały nasz światopogląd nastawiony
jest tylko i wyłącznie na nich. Wkładają w nas szaleństwo, ekspresje,
radość, miłość. Są przy nas chwilę, może dwie. A później odchodzą. Już
wcale nie patrzą na to co poczujemy. Wypruwają nasze serca, a w ich
miejsce wpychają sterty tęsknoty i żalu. Znikają. Z dnia na dzień. Tak
po prostu i już nie ma ich. I jeszcze bezczelnie żądają aby o wszystkim
zapomnieć. Tylko jak? Przecież swoją obecnością pozmieniali wszystko. My
kochaliśmy ich i kochamy dalej, do szaleństwa
Coraz cięższy oddech, coraz rzadsze bicie serca. Cisza wokół, tylko ja i
nasze wspomnienia. Czekam na ten czas. Czekam, aż nagle wszystko się
uspokoi, czekam na wieczny sen.
Ostatnio coraz częściej wracasz do mnie myślami. Powinnam już dawno o
Tobie zapomnieć. Nie mogę pozwalać Ci na takie nagłe powroty. Niszczysz
tym wszystko. Niszczysz to co przez długi i trudny czas układałam sama.
Proszę Cie wróć, bo chociaż staram się żyć normalnie, to bez Ciebie nie potrafię.
Najgorszy jest moment, w którym czekasz na coś i tak boleśnie nic się
nie dzieje. I prawdopodobnie nic się nie wydarzy. A mimo to Ty nie
potrafisz przestać czekać.
skręcam się z bezsilności, wije się z bólu, gryzę wargi, na rękach
świeże blizny, płacz w autobusie, łzy w oczach non stop i zero pomocy ze
strony kogokolwiek.
DOBRANOC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz