Co raz częściej mam ochotę wyjść i nie wracać, bo w sumie do czego?.
Odszedłeś ode mnie, razem z tym odeszło całe szczęście, radość życia
poszła się jebać, co mi teraz zostało?, jedynie przyjaciele podtrzymują
mnie na duchu i mam chodź trochę chęci do dalszego bycia tutaj. Ale to
nie to samo, cały czas mam nadzieje, że ułożymy wszystko od nowa, że
zaczniemy budować to co ja spieprzyłam. Ale prawda jest taka, że i
nadzieja w końcu odejdzie, a razem z nią ja.
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości.
Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć,
nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając
od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
znów mi się śnisz,budzę się i mam już dość,bo nie ma Ciebie obok.
Najgorsze są noce, gdy dzielność śpi, a ja się budzę…
Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać co tak na prawdę przyniosło mi
szczęście w życiu. Jedną myślą jaka przyszła mi do głowy byłeś TY. Twoja
osoba, która sprawiała, że jednym uśmiechem, słowem, tonem głosu
sprawiałeś, że moje serce biło jak szalone. Że oczy przepełniały się
łzami szczęścia
Była to miłość od pierwszego wejrzenia, od ostatniego wejrzenia, od każdego, wszelkiego wejrzenia
Ciekawe gdzie teraz jest. Co robi. Z kim rozmawia. Kogo dotyka. Co
widzi. Co czuje.. Uśmiecha się? Czy jest Mu ciepło? Czy jest szczęśliwy?
Po raz kolejny się na tobie zawiodłam, ale pomimo tego nadal nie
potrafię z ciebie zrezygnować. Nadal mam nadzieje, że przemyślisz
wszystko i spróbujesz, spróbujesz ze mną. Przyjedziesz niespodziewanie
do mnie i powiesz mi jak wiele dla ciebie znaczę.
Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz