Teraz stale było jej zimno. Jakby zamarzała od środka i to ciągłe zmęczenie. Już rano musiała walczyć ze sobą, żeby wstać z łóżka, a potem było jeszcze gorzej. Z każdym dniem było gorzej, a ona nie umiała tego powstrzymać.
Najkrótsza droga do obłędu wiedzie przez samotność.
Już się nie boję burzy. Polubiłam deszcz. Do samotności też się przyzwyczaję...
Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć.
Samotność, prawdziwa samotność bez złudzeń, to stan poprzedzający obłęd lub samobójstwo.
Pytasz skąd miałam żyletkę? Odpowiedź jest prosta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz